Iwona Siemieniuk
Scenarzystka, wokalistka, aktorka, z pierwszego wykształcenia – prawniczka, autorka projektów @dobryoddech i @sustainablerecession. Wierzy, że indywidualna przemiana jednostki i najdrobniejsze nawet działanie dla dobra całości są drogą do uczynienia tej planety lepszym miejscem do życia. Wspiera ideę niekrzywdzenia ludzi, zwierząt i przyrody, szukając przestrzeni dla pokojowego współistnienia wszystkich istot. Daje swój głos tym, którzy go nie mają i wypatruje końca gospodarki opartej na wzroście. Na ścieżce osobistego rozwoju zasila ją mądrość dwóch kotów z greckiej wyspy Lesvos, Stavrosa i Androniki, oraz moc ostatniego w Europie lasu pierwotnego, Puszczy Białowieskiej, gdzie być może kiedyś zapuści korzenie. @sustainablerecession

www.dobryoddech.pl

Ostatnio szeroko dyskutowana jest idea przywrócenia opakowań zwrotnych za kaucją. W wykazie prac programowych i legislacyjnych Rady Ministrów jest obecny projekt Ustawy o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi, planowany do przyjęcia w I kwartale 2022 r. – obowiązek nowelizacji wynika z dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady UE z dnia 5 czerwca 2019 r. w sprawie zmniejszenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko (dalej nazywany „Projektem”).

Wnosząc z medialnego pozytywnego szumu, możemy wnosić, że jest to wyczekiwany powrót do wielorazowych opakowań zwrotnych, zdecydowany ruch ku zatrzymaniu plastikowego szaleństwa. Niestety, mocno się zawiedziemy. Projektowany system kaucyjny nosi cechy działań pozornych, utrwalających status quo, czyli niekontrolowaną przez władze publiczne produkcję jednorazowych opakowań plastikowych, czego efektem będzie rosnąca ilość odpadów.

Projekt nie zakłada, jak można by się spodziewać, wyczekiwanego powrotu opakowań wielorazowych zwrotnych. Kaucją zostaną objęte opakowania plastikowe jednorazowego użytku. Jaki to ma sens? Proponowany system deklaruje zwiększenie selektywnej zbiórki opakowań z tworzyw sztucznych celem poddania ich recyklingowi. Przy sprzedaży produktów w jednorazowych opakowaniach plastikowych pobierana będzie opłata (kaucja), która będzie zwracana w momencie zwrotu opakowań. System kaucyjny stworzą przedsiębiorcy wprowadzający produkty w opakowaniach objętych tych systemem, reprezentowane i zarządzane przez wybrany przez nie podmiot. Zezwolenie na funkcjonowanie systemu wyda w drodze decyzji minister właściwy ds. klimatu. Przedsiębiorcy będą zobowiązani do osiągnięcia określonych poziomów selektywnej zbiórki, a w razie niepowodzenia uiszczą opłatę produktową. Jedyny plus jest taki, że Projekt przewiduje objęcie systemem kaucyjnym również opakowań szklanych wielorazowych o pojemności do 1,5 litra. To jednak za mało, żeby zakończyć erę jednorazowego plastiku. A takiej właśnie rewolucji potrzebuje ekosystem naszej planety.

Z całym szacunkiem dla ambitnych założeń Projektu, rozwiązanie to niebezpiecznie przypomina skompromitowany z powodu swej nieskuteczności i braku pozytywnego wpływu na środowisko korupcjogenny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (w dużym uproszczeniu, bogate kraje zamiast zmniejszyć emisję CO2 kupują prawa od krajów biedniejszych – w efekcie poziom emisji zamiast spadać, rośnie). Realistyczny scenariusz jest taki, że limitów selektywnej zbiórki tych nie da się osiągnąć, producenci uiszczą opłatę produktową, która zasili funkcjonowanie systemu kaucyjnego (staną na przykład nowe recyklomaty za miliony złotych), a jednorazowy plastik wciąż będzie zatruwał środowisko. Czy taki jest pierwotny cel nowelizacji ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi? Jak to możliwe, że informacja ta nie zatrzęsła opinią publiczną? Jak mogą godzić się na to organizacji proekologiczne opiniujące projekt, przynajmniej w teorii wierne ideałom gospodarki o obiegu zamkniętym (a dawniej zrównoważonego rozwoju)? (swoja drogą, idea circular economy „godnie” zastępuje wyświechtaną ideę sustainable development).

Gospodarowanie odpadami opakowaniowymi powinno w pierwszej kolejności zapobiegać powstawaniu nowych odpadów. Celem funkcjonalnego systemu kaucyjnego powinno być wyeliminowanie z użycia jednorazowych opakowań i zastąpienie ich opakowaniami wielorazowego użytku – czy to wykonanymi z tworzyw sztucznych, czy ze szkła, metalu, czy innych materiałów, udostępnianymi konsumentowi za kaucją.

 

Jak podają autorzy uzasadnienia Projektu, „co roku coraz więcej odpadów z tworzyw sztucznych gromadzi się w morzach i oceanach. Ma to szkodliwy wpływ na ekosystemy, różnorodność biologiczną oraz potencjalnie na zdrowie ludzi. Obecnie pozostałości po tworzywach sztucznych można znaleźć u wielu gatunków morskich – żółwi morskich, wielorybów, ptaków oraz u niektórych gatunków ryb lub skorupiaków, przez co trafiają one do łańcucha pokarmowego. Wśród dziesięciu najczęściej występujących na europejskich plażach odpadów z produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych na pierwszym miejscu wymienia się butelki na napoje oraz ich nakrętki i pokrywki.”

To brutalna prawda, o której wiedzą wszyscy decydenci. I od lat uchylają się jednak od realnego działania, angażując się za to chętnie w działania pozorne (tworzenie nowych instytucji, koncepcji, organizacji, fasadowe akcje dla polepszenia wizerunku, odczyty, deklaracje, etc.). A realne działania są oczywiste: zatrzymać plastikowe szaleństwo uchwalając stosowne przepisy, przestawić gospodarkę opakowaniami na zupełnie inne tory, rozwiązaniami na szczeblu krajowym i międzynarodowym zatrzymać bezkarność producentów.

Istnieją dwa podstawowe rodzaje systemów kaucyjnych. Pierwszy (ten znany z czasów PRL), polega na odebraniu opakowań z punktów zbiórki, umyciu, napełnieniu i ponownym transporcie do punktów sprzedaży (szklane butelki wielokrotnego użytku były napełniane ponad 50 razy, butelki PET wielokrotnego użytku – do 20 razy). Oponenci tego rozwiązania podnoszą, że wymaga dużych wkładów finansowych – na system zbiórki, urządzenia do mycia, logistykę powrotu opakowań do producenta. Jednak koszty wytworzenia nowego opakowania są i tak wyższe! Opakowania jednorazowego użytku są mniej korzystne dla ekosystemu niż opakowania wielokrotnego użytku, a do ich wyworzenia zużywa się więcej energii oraz zasobów. Co ważne, aby taki system był w warunkach rynkowych opłacalny, opakowanie wielorazowe nie powinno być transportowane na odległość większą niż 100 km. W modelu tym nie zużywa się nowych zasobów ani nie powoduje emisji substancji szkodliwych dla środowiska naturalnego w procesie produkcji opakowań. Dochodzi do istotnego zmniejszenia odpadów na składowiskach. Co do korzyści w wymiarze społecznym, model ten generuje więcej miejsc pracy niż system opakowań jednorazowego użytku za kaucją. To producenci ponoszą główny ciężar jako organizatorzy logistyki całego systemu. Takie rozwiązania są stosowane dla napojów w hotelarstwie i gastronomii. Żeby stało się to możliwe również w obrocie detalicznym, niezbędne jest wsparcie państwa i zakaz lub radykalne ograniczenie wprowadzania jednorazowych opakowań do obrotu. Nowelizacja ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi jest ku temu doskonałą okazją.

Drugi system to taki, w którym opakowania zwrotne za kaucją używane są przez konsumenta tylko raz, następnie oddawane do recyklomatu, przewożone do miejsca recyklingu, skąd recyklat (odzyskany surowiec) jest transportowany do producenta opakowań. Niezbędnym elementem tego systemu są nowoczesne recyklomaty, które mają jedną zasadniczą wadę – są koszmarnie drogie. Portal teraz-srodowisko.pl podaje, że ich zakup to koszt ponad 500 mln euro. Nowoczesny butelkomat wymaga zasilania elektrycznego, posiada zgniatarkę dla większej pojemności zbieranych odpadów, jest połączony z internetem, przesyła dane o liczbie przyjętych opakowań i kwocie zwróconej kaucji. Urządzenie skanuje kod kreskowy, wymiary opakowania, na tej podstawie kwalifikuje odpad do zwrotu kaucji. Zwrot kaucji może polegać na wydruku paragonu upoważniającego do odbioru pieniędzy w punkcie handlowym lub redukującego kwotę zakupów. Model ten owszem, wspiera selektywną zbiórkę opakowań, przyczynia się też do zredukowania ilości odpadów na składowiskach. Ale w obecnej sytuacji, to o wiele za mało.

Jak stanowi artykuł 74 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, ochrona środowiska jest obowiązkiem władz publicznych. Władze publiczne powinny prowadzić politykę zapewniającą bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom. Powinny wspierać działania obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska, dostarczać informacji na temat sposobów unikania odpadów opakowaniowych, tworzyć przestrzeń dla rzetelnej dyskusji jak zmienić destrukcyjną dla środowiska naturalnego politykę, i co najważniejsze, wdrażać konkretne rozwiązania.

Co za tym idzie, do ich obowiązków należy daleko idący sceptycyzm przy przyjmowaniu od głównych winowajców tragicznego stanu rzeczy (działających wprost lub pod przykrywką fasadowych eko-inicjatyw), propozycji ekologicznego partnerstwa. Dlaczego opinia publiczna nie żąda podjęcia działań faktycznie służących ochronie środowiska? Opakowań jednorazowych musi być mniej, co oznacza jedno – producenci muszą przestać je produkować i przestawić się na opakowania zwrotne. Edukacja konsumentów w zakresie segregacji odpadów, tak chętnie postulowana przez producentów, tego nie zastąpi.


 

Społeczeństwo konsumpcyjne nie jest świadome, że mit szlachetnego recyklingu nie uratuje planety. A plastikowym gigantom (oraz kolonizującym przestrzeń publiczną finansowanym przez nich organizacjom i inicjatywom) z przyczyn oczywistych nie zależy, by tę świadomość budzić. Wystarczy, że społeczeństwo poczuje się dobrze, bo dla jego „dobra” robi się przecież tak wiele. Kolorowy świat reklamy nie sięga ponurej ostatniej fazy życia towaru, czyli wytworzenia odpadu. Nie sięga składowisk (bo nie każde plastikowe opakowanie nadaje się do recyklingu), nie sięga zaśmieconych plaż i zniszczonych ekosystemów. Nie widzi martwych dzikich zwierząt, których żołądki wypełnione są plastikiem.

Mechanizm rynkowy znajduje coraz to nowe kanały dystrybucji i promocji towarów w opakowaniach jednorazowych. Coca-Cola Company wytwarza 200 tysięcy butelek plastikowych na minutę, co daje 3 miliony ton plastiku opakowaniowego rocznie, i jednocześnie hojnie wspiera mit szlachetnego recyklingu. Główni winowajcy, Coca-Cola Company, PepsiCo, Nestlé, Unilever, Mondelez International, Mars Inc, Colgate-Palmolive utworzyli nawet wspólną inicjatywę, The New Plastics Economy Global Commitment. Jak podaje #BreakFreeFromPlastic Brand Audit 2020, od 2018 do 2019 r. udało się im zredukować użycie plastiku nie-z-recyklingu (virgin plastic) o 0,1%. A Coca-Cola Company w oficjalnym raporcie z 2021 r. obiecuje zredukować użycie plastiku nie-z-recyklingu o 20% do 2025 r. Giganci od lat obiecują i od lat konsenwentnie nie realizują tych obietnic. Bezkarnie. To właśnie oni, podmioty wprowadzające do obrotu towary w opakowaniach, zgodnie z Projektem będą tworzyć i zarządzać systemem kaucyjnym. Co na to my, społeczeństwo? Czy godzimy się na jeszcze więcej jednorazowego plastiku?

Greenwashing (eko-ściema mająca na celu skojarzenie marki z ekologią, mimo jej działań na szkodę środowiska naturalnego) kwitnie od 1971 r., od słynnej kampanii Keep America Beautiful i hasła „People Start Pollution, People Can Stop It”. Używając wizerunku rdzennego mieszkańca Ameryki Północnej (był to aktor, z pochodzenia Włoch), usiłowano przekonać konsumentów, że skoro to oni są winni zatruwaniu środowiska, oni mogą to zatrzymać – odwracając uwagę od producentów czerpiących ze sprzedaży towarów w jednorazowych opakowaniach krociowe zyski.

Pomijając fakt, jaką społeczną manipulacją była kampania, może warto dać sloganowi nowe życie?

I – nie czekając na decyzje polityków – przestać kupować jednorazowy plastik?

Teraz?